Forum Forum Arane Riders
Lineage 2 ARIA Official Serwer
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wytwory szalonego umysłu, czyli L2 maniac mode ^^
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Arane Riders Strona Główna -> Archiwum / Archiwum Lineage 2
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 18:30, 31 Mar 2009    Temat postu: Wytwory szalonego umysłu, czyli L2 maniac mode ^^

Na wstępie...czy dzieła pisane w większości tez się zaliczają do tego działu?Wink
Jeszcze w podaniu obiecałam linka do mojej "tfurczości", tak więc łapcie:
kathiar.deviantart. com
(ehh zabezpieczenie przed wrzucaniem linkówSad )
Co prawda nie ma tam rzeczy związanych tylko z L2, jednak mam nadzieję, iż bedzie się Wamt o miło oglądało/czytało ^^
Powrót do góry
lesio
Krzyżowiec


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 8:35, 01 Kwi 2009    Temat postu:

znalazlem tam tylko 2 krotkie opowiadanka

mamy jescze jednego piszacego poczytaj sobie Smile
http://www.araneriders.fora.pl/offtopic,6/odrobina-tworczosci,3912.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 9:20, 01 Kwi 2009    Temat postu:

Tam w sumie są 3 opowiadania...2 króciutkie i jedno w 5 częsciach
Powrót do góry
lesio
Krzyżowiec


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 12:24, 01 Kwi 2009    Temat postu:

no to tego w 5 czesciowego nie widze Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 20:06, 01 Kwi 2009    Temat postu:

No to, skoro nie widzisz, zamieszcze to opowiadanku po kawałku tutaj Wink Napisałam je już jakiś czas temu, kiedy grałam na poprzednim serwerze...mam nadzieję, że spodoba Wam się tak uchwycony klimat L2 Wink

"Pewnego razu w Dion..."

Świątynia Eihnasad, ogromny budynek górujący nad miastem przypominający o wyższości Bogów nad śmiertelnikami, sprawiała dość przytłaczające wrażenie. Stare, kamienne mury posiadały w sobie ten nieziemski spokój wiecznego istnienia. Jednakże tłum różnorakich istot, od ludzi, przez elfy po brodate krasnoludy, przemierzający plac przed budowla w poszukiwaniu własnych spraw, zdawał się ani przez chwile nie zwracać najmniejszej uwagi na jej ogrom. Tylko ona stała zapatrzona w nieruchomą bryłę. Młoda dziewczyna w zielonym stroju stała jak jeden z posągów swej bogini, zamarła pośród falującego morza wielu żyć. I każdy mógłby przysiąc, że naprawdę jest jedna z figur, gdyby nie wiatr bawiący się jej jasnymi włosami.
Nagle jej dłoń drgnęła, po chwili cała się poruszyła. Schyliła się, żeby poprawić podwinięty rąbek zielonej spódnicy i odgarnąć z czoła wpadający do oczu kosmyk. Wyprostowała się, chwyciła mocniej laskę z górskiego kryształu trzymaną w drugiej dłoni, wzięła głęboki oddech i weszła do wnętrza budynku. Przed nią otworzyła się przestrzeń boskiego przybytku, przywitała ja ogromna figura Bogini w końcu katedry. Jej ukochanej Bogini, tej, której postanowiła poświecić się do końca swego życia a nawet dłużej, jeżeli tylko będzie jej to dane. Lecz czuła, że jednak może nie być. Miała wrażenie, że w pogoni za niedostrzegalnym straciła coś, co było dla niej najważniejsze…
Jej kroki odbiły się echem od ścian, gdy przemierzała wnętrze. Pomimo gwaru na placu tu królowała wprost ogłuszająca cisza, tak, więc każdy dźwięk, jaki ze sobą przyniosła brzmiał tu niczym muzyka. Podeszła do posągu Eihnasad i przysiadła na niewielkim podwyższeniu wokół cokołu. Zaczęła się modlić, lecz po chwili przerwała i zamyśliła się…
- Ciekawe, co oni teraz robią-szepnęła do siebie, a po policzku spłynęło jej kilka łez- Tak dawno ich nie widziałam.
- Czy cos się stało, moje dziecko?- nawet nie usłyszała kiedy podchodził. Uniosła wzrok i zobaczyła nad sobą twarz najwyższego kapłana tego świętego przybytku, Maximilliana. Starszy, siwy już mężczyzna uśmiechnął się ciepło i podał jej chusteczkę.
- Pewnego dnia opuściłam mych towarzyszy, Ojcze, to był mój błąd – kolejne kilka łez spłynęło w dół policzka – Teraz bardzo tego żałuję…i bardzo mi ich brakuje – wytarła coraz gęściej płynące łzy- Tak bardzo chciałabym wiedzieć, co się teraz z nimi dzieje…
Od ścian znów odbił się odgłos kroków, szczęk zbroi i ledwie dosłyszalny chichot.
- Chyba ktoś przybył tu za tobą, moja droga – kapłan odwrócił głowę w kierunku wejścia, dziewczyna podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem.
Pośrodku ogromnej rozety kolorowych blasków utworzonej przez światło przenikające przez witraż nad drzwiami stała postać. Dziewczyna zmrużyła oczy, gdyż łzy dopiero co przestały spływać po jej twarzy. Znów kilka kroków zakłóciło ciszę świątyni. Teraz kapłanka już dokładnie zobaczyła, że postacią jest mroczna elfka. Ciemnofioletowa zbroja opinała jej ciało kusząco odsłaniając kluczowe miejsca, a tęczowe blaski sprawiały, ze metal, z którego była wykonana, zdawał się żyć. Tak samo również światło tańczące na klindze jej miecza czyniło go niejako drapieżnikiem, gotowym uderzyć w każdej chwili. Wzrok dziewczyny podążył w górę postaci, a serce w jej piersi zaczęło bić coraz mocniej. Srebrne włosy wojowniczki dzięki kolorowym promykom miały teraz wszystkie barwy świata, lecz kapłanka wiedziała, że już się nie myli. Tak! To ta sama twarz, którą znała od dawna, łagodne spojrzenie ciemnych oczu i to tajemnicze znamię po środku czoła, nadające tej palladynce Shillien tę aurę, która tak bardzo lubiła czuć wokół siebie. Zaczęła iść w kierunku postaci, z każdym krokiem powstrzymując się, by nie pobiec.
- Mam tu na ciebie czekać cały dzień? – mroczna elfka zaśmiała się tym razem już głośniej.
Dziewczyna zatrzymała się przy niej ukradkiem wycierając ostatnie łzy i modląc się, by kolejne nie popłynęły rzeką. Spojrzała na dawną towarzyszkę uśmiechając się nieśmiało.
- No i co beczysz głupia – wojowniczka spojrzała na nią z politowaniem – Lepiej się pospieszmy, bo nam wyprawa przepadnie!
- No, bo jak zwykle jesteś dla mnie za dobra Shiva, przecież to ja was opuściłam, to był mój wybór!! A ty teraz zachowujesz się, jakby nigdy nic się nie stało!!
- A coś się niby stało? -elfka klepnęła ją w ramię- Może poza tym, że bardzo nam ciebie brakowało!
- Nam? Może raczej mów za siebie, ja boję się, co powie reszta – powiedziała, gdy tylko czarna flaga z czaszką zalśniła nad jej głową - Ale mi ciebie też bardzo brakowało…
Powrót do góry
Itherus



Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 660
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 9:02, 02 Kwi 2009    Temat postu:

bardzo fajne opowiadanie czekam na dalsza cześć przygód.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 9:21, 02 Kwi 2009    Temat postu:

Oto i ciąg dalszy Wink

Wyszły z katedry na brukowany plac. Tuz po przekroczeniu progu uderzył je oślepiający blask południowego słońca. Zmrużyły oczy i gdy te przyzwyczaiły się do blasku ogarnęła je feria barw, tańcząca niczym goście karnawałowego balu. Kolorowe kramy i tęczowo ubrani sprzedawcy ogłaszali głośno swe wyroby, namawiając przechodniów do kupienia, co ciekawszych przedmiotów. Majętni wojownicy poszukujący uzbrojenia, bądź zapasów na kolejna wyprawę. Gwar, szum, krzyki postaci niczym rzeka przelewających się przez dziedziniec.
Kapłanka, która przedtem zdawała się zupełnie nie zwracać uwagi na te krzątaninę wokół niej, teraz uśmiechnęła się delikatnie na widok tego korowodu istnienia. Czuła, jakby radość całego świata wypełniała ją aż po czubki palców, życie budziło się w niej na nowo.
- Pospiesz się!- mroczna wojowniczka szturchnęła ja w bok- Musimy wyruszać, reszta czeka!
- Dobrze, dobrze -otrząsnęła się, wyrwana z zamyślenia- Tylko zrobię szybkie zakupy, i już możemy ruszać.
Wbiegła pomiędzy stragany i rzutem oka rozejrzała się po ofertach. W końcu wybrała starszego krasnoluda w rogu placu i kupiła spory zapas ampułek ze święcona wodą, wspaniale wzmacniającą działanie dobrej magii, która władała. Szybko wróciła do swej towarzyszki.
- Jestem gotowa!- odparła na pytające spojrzenie elfki- Ale wcale nie boje się mniej, niż przed chwilą – dodała szeptem.
- no to chodźmy do Clarissy, tak będzie szybciej – zaczęła przeciskać się przez tłum – wybieramy się do katakumb Dark Omen – wyprzedziła pytanie kapłanki.
Dziewczynę przeszył dreszcz, nie dosyć, że obawiała się reakcji pozostałych towarzyszy, to na domiar tego pierwsze spotkanie miało się odbyć w katakumbach. To wcale nie wróży nic dobrego.
Podeszły do Gatekeepera, kobiety w charakterystycznym dla swojej gildii zielono-białym stroju. Clarissa była łagodną i bardzo uprzejma kobietą, co jak na tłok panujący zawsze na ulicach Giran i tłumy przepychające się wokół niej żądające podróży w różne strony, było co najmniej wyjątkowe.
- Dokąd? – spytała z uśmiechem łagodnych oczu.
-Dark Omen – mroczna elfka wyciągnęła niewielka sakiewkę - Płace za nas obie.
- Już, drogie panie! – przymrużyła oczy i wyszeptała kilka śpiewnych słów w chwili, gdy jej dłonie zatańczyły w kilku gestach malując w powietrzu złota pajęczynę. Nagle zrobiło się ciemno.
Kapłanka nigdy nie lubiła tego środka transportu. Te zmiany barw, wirujące kolory, bądź odwrotnie wszechogarniająca ciemność sprawiały, że ostatni posiłek podchodził do gardła, a głowa pulsowała z bólu. Tym razem również nie obyło się bez znajomych nieprzyjemności i dziewczyna z wielka ulgą stanęła na twardym gruncie wybrzeża mrocznego lasu. Łagodny szum starych drzew rosnących na obrzeżach ogromnych łąk nieco ja uspokoił, lecz gdy tylko spojrzała na proste, kamienne kolumny wejścia do katakumb przez jej ciało znów przebiegł zimny dreszcz. Stalowy błękit wody zalewającej tunel, cichy świst wiatru pomiędzy kamieniami, i równomierny grzmot oceanu obijającego się o klify opodal sprawiał, ze w dziewczynie wzbierały naraz wszystkie lęki.
Uderzenia obcasów o kamienie, kapłanka odwróciła się. Jej towarzyszka właśnie przybyła.
- Poczekaj! – zatrzymała wojowniczkę na chwilę przed wskoczeniem do wody. Uniosła dłonie w górę, wezwała moc córki Eihnasad, Evy i przesłała jej dobroczynny pocałunek elfce – Teraz przynajmniej będę miała pewność, że mi się nie utopisz.
- Bardzo śmieszne!- mroczna elfka wskoczyła do wody wyprężając ciało, jak gdyby nie robiła w życiu nic innego poza pływaniem. Tylko kilka poszarpanych blizn zdobiących jej pięknie wyrzeźbione ciało wskazywało, że wcale tak nie było. Kapłanka ruszyła tuż za nią radząc sobie jednak nieco gorzej. Zanim więc wyszła na powierzchnię Shiva zdążyła już osuszyć zbroje, narzekając przy okazji, że częste kąpiele wkrótce zniszczą jej cenny strój.
Znajdowały się w przedsionku katakumb. Chłodne ściany pokryte były ogromnymi płaskorzeźbami zapomnianych bóstw o zwierzęcych głowach, scenami walk i zwycięstw, postaciami bohaterów i pokonanych. Całość oświetlana była jedynie przez delikatna aurę Ziggurata, przedwiecznego odźwiernego bram nekropolii. Serce służki dobrej magii zaczęło bić coraz szybciej, gdy wojowniczka podeszła do bram i zawołała o ich otwarcie. Strażnik przez chwilę zalśnił mocniej, stare zawiasy skrzypnęły i wrota powoli rozchyliły swe skrzydła pozwalając przybyszom przejść…
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Czw 11:25, 02 Kwi 2009    Temat postu:

Very Happy az sie zaczytalem ^^ fajne fajne czekamy na ciag dalszy ;D
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Czw 19:12, 02 Kwi 2009    Temat postu:

Ok...Next part Wink

Potężne, zdobione skrzydła starych, stalowych wrót głucho uderzyły o ściany korytarza ukazując kwadratowe pomieszczenie skrywające się za nimi. Pokryte takimi samymi płaskorzeźbami jak poprzednia sala zdawały się górować nad zebranymi tu osobami swoim wiekiem i wiedzą, a posąg zapomnianego boga o głowie szakala chroniący to miejsce przypominał, że nie zostało ono stworzone dla żywych. Na dźwięk otwieranej bramy, zgromadzone w rogu sali postaci przerwały rozmowę i odwróciły się w kierunku przybyszy.
- Witajcie!- Shiva pozdrowiła ich swoim tradycyjnym skinieniem głowy- Popatrzcie, kto ze mną przybył!
- Hej!- kapłanka wysunęła się nieśmiało z cienia i stanęła obok wojowniczki. Niepewnie rozejrzała się po zamarłych twarzach wokół. Czuła, serce bijące tak mocno, jak gdyby chciało wyskoczyć z jej piersi.
- Wróciłaś? – ciemnowłosy mroczny elf odezwał się z ciemności pod ścianą. Błękitna poświata drugiego Ziggurata jedynie nieznacznie oświetlała jego postać, zbroje, ostrza duali, ukazując dobitnie to, kim był, ukazując tancerza ostrzy, krwawego artystę swej Bogini-Matki Shillien. Dziewczynie głos uwiązł w gardle.
- Pytałem, czy wróciłaś? –zrobił kilka kroków w jej stronę, lodowe światło padło na jego twarz – Czy znów masz zamiar nas opuścić? – oblicze wojownika wyglądało przerażająco w tym niewielkim blasku.
- Tak, wróciłam! – kapłanka zebrała całą pewność siebie, by spojrzeć mu w oczy i nie uciec- I nie opuszczę już was, obiecuję!
- Oo, Ari!! – nieprzyjemną chwilę przerwał leśny elf, który odepchnął tancerza i stanął przed dziewczyną. Uśmiechnięta, jasnowłosa postać radośnie uścisnęła zaskoczoną służkę Eihnasad, rzucając gdzieś w bok swój łuk.
- Nawet nie wiesz, jak miło cię znów zobaczyć, Arv!- napięcie opadło błyskawicznie, teraz starała się nie upaść, bo nogi trzęsły się pod nią jak z waty.
- Nawet nie wiesz, jak miło ciebie!- puścił ją nareszcie, a już myślała, ze ma zamiar ją udusić- Gdzie się podziewałaś?
- Chyba próbując odnaleźć swoją dawną drogę trochę się pogubiłam, ale ktoś pomógł mi się pozbierać – kątem oka zerknęła na stojącą obok niej Shivę. Reszta zebranych popatrzyła po sobie pytająco, lecz kapłanka udała, że nie widzi.
-Długo będziemy tu tak jeszcze stać? – palladynka Shillien sprawiała wrażenie co najmniej zniecierpliwionej – Chyba że czekamy jeszcze na kogoś?
- Tak, czekamy – jasnowłosa bishopka mruknęła z tyłu – Szef się troszkę spóźnia, pewnie przy Gatekeeperze w Aden jak zwykle nieziemski tłok.
Mroczna wojowniczka westchnęła tylko i oparła się o filar, reszta towarzyszy również przysiadła pod ścianami pogrążając się w milczącym oczekiwaniu.
Gotterdammung?! Serce dziewczyny znów zaczęło bić jak oszalałe, czyjejkolwiek reakcji by się bała, nic nie mogło się równać z lękiem przed spotkaniem z nim. Ten leśny elf tylko sprawiał wrażenie łagodnego. Jasne włosy i charakterystyczne dla jego rasy spokojne, niebieskie oczy często myliły jego rywali. Tylko imię, które kiedyś mu nadano, wyraźniej kreśliło, kim był. Na co dzień opanowany w walce zmieniał się nie do poznania. Nie raz widziała, jak przeciwnicy padali przed nim, niczym dywan, krwawy kobierzec zwycięzcy. Kapłanka przełknęła ślinę, o wiele bardziej wolała mieć tego maga po swojej stronie, niż po przeciwnej. Lata, jakie poświecił na zgłębianie tajników swej sztuki u najlepszych mistrzów świata tworzyły z niego bezlitosnego zabójcę. Próbowała otrząsnąć się z nieprzyjemnych obrazów, jakie przyszły jej na myśl, lecz cisza nekropolii wcale jej w tym nie pomagała.
Nagle wrota znów zaskrzypiały, oczy wszystkich zwróciły się na wejście. Zdobiona brama otwierała się powoli a za nimi stał ich lider. Leśny elf w biało-stalowej szacie z krwistoczerwonym mieczem w dłoni przekroczył próg sali. Wszyscy zebrani wstali. Odgarnął włosy z czoła. Chłodny wzrok dokładnie zmierzył każdego z zebranych, aż w pewnym momencie zatrzymał się. Poczuła, jak lodowate, paraliżujące spojrzenie przeszywa ją od stóp aż po czubek głowy, jak przygląda się jej dokładnie, każdemu szczegółowi jej osoby. Z ulga zauważyła, że nie ma w nim wrogości, a raczej zdziwienie.
- Shiva przyprowadziła nam kolejną kobietę do klanu – warknął mężczyzna wychodząc z ciemnego przejścia z boku, w jego dłoni połyskiwał sztylet – Kolejna, marudna baba, która będzie przebierać tylko w ciuszkach chcąc ciągle nowych – wycedził przez zęby.
- I co z tego, że kobieta? - uśmiechnął się, czy tylko jej się zdawało- Najważniejsze, że jest, że wróciła!...
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Sob 12:15, 04 Kwi 2009    Temat postu:

Czy juz mowilem ze uwielbiam to opowiadanie? ...moze dlatego ze to wszystko wydazylo sie naprawde w naszym poprzednim klanie Wink
Czekamy na kolejne czesci chetnie pzreczytam to sobie jeszcze raz ^^
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Sob 20:53, 04 Kwi 2009    Temat postu:

:* Dziękuję Kochanie ^^
A oto i następna część:

- I co z tego? – sapnął- Wróciła? A skąd wiadomo, że znów sobie nie pójdzie? – ciągnął dalej mężczyzna, poprawiając swą zbroję, przed wyruszeniem w bój – Nadal uważam, że kolejna baba nie jest nam potrzebna!- chłodne spojrzenie padło na przestraszoną kapłankę.
- I możesz tak nadal uważać – warknęła Shiva, sięgając ku rękojeści miecza- Jednak nie tobie decydować, czy może z nami zostać!
Wszyscy przytaknęli, więc łowca zamilkł i znów zniknął w przejściu. Pozostali zaczęli szykować się do walki. Rozległ się metaliczny dźwięk poprawianych zbroi, głuchy odgłos dopinanych pasów i świst cięć, co chwile przeszywających powietrze. Arvani schylił się w poszukiwaniu swojego łuku.
- Auć!- rozległo się po chwili wraz z głuchym uderzeniem o skalną ścianę.
- Co się stało? – spytała reszta.
- Jak to, co? Potknąłem się o własny łuk! – narzekał elf, rozcierając bolące miejsce - Katakumby to nie miejsce dla mnie! Te ciemności nadają się dla nietoperzy - nie wiadomo czemu, spojrzał w stronę Shivy i Seamela – A nie dla mnie!
Jednak mroczni wojownicy nie zareagowali na docinki, kontynuowali bowiem prastarą tradycję ich przodków nadana im jeszcze przez ich Matkę. Palladynka klęczała ze złożonymi rękami ułożonymi na podbrzuszu. Jej otwarte oczy kryły nieobecne spojrzenie, a usta poruszały się w prawie bezgłośnej pieśni. Dziewczyna, która zdołała nieco opanować mowę mrocznych elfów, wiedziała, o czym śpiewa jej towarzyszka. To była modlitwa o zwycięską walkę lub o godną śmierć w jej ogniu. Rozmowa Matki z córką, która całe swe życie poświęciła, by walczyć w Jej imieniu.
Seamel też klęczał, lecz jego modlitwa nie była tak spokojna jak pieśń Shivy. Jego melodia niosła ze sobą pomruk wzburzonego oceanu, ryk pioruna podczas burzy, szczęk kling przeciwników, krzyki rannych i potępieńcze wycie dusz zabitych. Wtem obie melodie ucichły. Mroczni wojownicy wstali, chwytając w dłonie swe miecze. Kapłanka stanęła przed nimi i wzywając dobroczynną siłę swej Patronki obdarzyła częścią Jej mocy każdego z towarzyszy. Gdy skończyła wszyscy zebrani spojrzeli po sobie.
- Wszyscy gotowi? – lider wysunął się przed nich. Odpowiedział mu głuchy pomruk zgody. Chwycił więc mocniej krwawe ostrze trzymane w dłoni. Przystanął jeszcze na krótką chwilę, a dziewczyna wyczuła zbierającą w nim energię. Jego siła dopiero się rozpędzała, niczym lawina, którą właśnie wicher strącił ze szczytu góry.
Podążając za swym przywódcą grupa zagłębiła się w ciemny korytarz katakumb. Pomimo sprzeciwu mrocznych elfów bishopka przyzwała niewielki ognik, by oświetlił im drogę przez ciemność. W tym niewielkim blasku kapłanka mogła dostrzec tablice nagrobne wmurowane w ściany tego przybytku, epitafia rzeźbione w zapomnianych już językach, portrety pochowanych tu osób, zaklęcia i klątwy. To miejsce przyprawiało ją zarówno dreszcz niepokoju, jak i o to przyjemnie mrowienie tajemnicy przeszywające całe ciało.
Drużyna dotarła do końca korytarza. Przed nimi otwierała się ogromna, wysoka sala, przedsionek można by rzec tego, co czekało ich głębiej. Przez kraty przykrywające otwory w kamiennej podłodze zebrani dostrzegali grobowce pogrzebanych tu istot. Kamienne oblicza płaskorzeźb zdawały się wpatrywać w nich z tym niewzruszonym, wiecznym spokojem prastarego. Kapłanka poczuła się nieswojo czując na sobie te wszystkie spojrzenia, choć wiedziała, że te oczy nigdy nie były żywe. Najgorsze jednak czaiło się na nich w ciemnościach wnętrza, a czyjś oddech coraz wyraźniej słyszeli. Bishopka zerknęła niepewnie na resztę, robiąc niewielki krok w tył. Dziewczyna jednak nie zawahała się ani przez moment, stanęła pewniej, uniosła w górę swą kryształową laskę i przymrużyła oczy w cichej modlitwie do Eihnasad.
Mroczny tancerz rozpostarł ramiona i rozpoczął swój krwawy taniec, czerwona aura spowiła zebranych zalewając ich oczy ogniem, zmieniając w gotowe do ataku drapieżniki żądne jedynie mordu. Shiva uniosła miecz, który przez moment również zalśnił krwawym blaskiem, trzy barwne kostki nad jej głową zawirowały i ruszyły przed siebie w niebezpieczną grę z przeciwnikiem. Z mroku wysunęła się potworna twarz mordercy na usługach Lilim, wypaczonego stworzenia, narodzonego tylko po to, by siać zniszczenie, gdzie tylko się pojawi. Rozpoczęło się piekło rzezi, jednak oni wchodzili w nie bez lęku, to był bowiem ich dom…
Powrót do góry
sav



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 9:32, 05 Kwi 2009    Temat postu:

podoba mi sie ^^ ech jak fajnie poczytac sobie taki epicki opis koxania AA w katach Very Happy jedyne co minimalnie mnie wytraca z zaczytania, to wtracenia nieprzetlumaczonych nazw wlasnych, jak bishopka, ale to w sumie marginalna sprawa. mam takie pytanie, serwer na ktorym to mialo miejsce byl klimatyczny czy taki zwyczajny?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 10:09, 05 Kwi 2009    Temat postu:

O dziwo zwyczajny Wink Dragon-Network serv Shadow Wink Ale ja od dawna już wiem, że klimat gry zależy nie od serwera, ale od ludzi...A ja trafiłam na wyjątkowych, a szczególnie na takiego jednego Wink:*
A nieprzetłumaczone nazwy są dlatego, że nie wszystko da się ładnie przetłumaczyć, a ja jstem jesnak zwolenniczką zachowania nazw własnych w oryginalnym zapisie.

A oto i następna cześć:
Elf sięgnął do kołczanu na ramieniu i nałożył strzałę na cięciwę. Wycelował. Grot zaświszczał w powietrzu. Potępieńczy ryk bestii dał znać, ze strzał był celny. Krew zbryzgała podłogę Sali. Jarzące się przerażającym blaskiem oczy stworzenia zwróciły się ku temu, kto zadał mu cios. Rana ani na chwile nie przeszkodziła w szarży. Kolejne rany również.
Miecz Shivy rozbłysł, nad głową monstrum przez chwilę widać było odrobinę czarno-pomarańczowego dymu. Bestia zmieniła cel. Ogromna łapa ze sztyletem uniosła się by zadać cios. Gdy nagle całą postać spowiła woda, raz po raz uderzając cielsko z olbrzymią siłą. Kapłanka spojrzała na maga, który szeptał tylko zaklęcia, a jego dłonie kreśliły w powietrzu obrazy fal i sztormu. Mroczna palladynka uniknęła ostrza sztyletu zadając przy tym decydujący cios. Potwór martwy padł u jej stóp brocząc krwią z wielu ran. Jednak drużynie nie było dane odetchnąć i cieszyć się zwycięstwem.
Gdy tylko przebrzmiał odgłos padającego ciała, z ciemności wyłonili się kolejni wrogowie. Czarna magini przystanęła, otworzyła trzymaną księgę i zaczęła kreślić w powietrzu znaki. Przerażający licz wysunął się zza niej sunąc w kierunku zebranych.
Mroczny tancerz ponownie rozpostarł ramiona unosząc swe miecze. Płomienny taniec znów spowił czerwoną aurą całą grupę zalewając ich oczy i umysły pragnieniem krwi swych wrogów, pragnieniem śmierci tych, którzy zdecydowali się stanąć przeciw nim. Skończył. Na krótką chwilę zapadła grobowa cisza, przerywana jedynie szeptem czarnej magini i odgłosem zbliżającego się nieumarłego.
Kolejna strzała powędrowała na cięciwę, łucznik wstrzymał oddech celując w serce magini. Gotterdammung zaczął znów kreślić w powietrzu znaki, malując przepiękne obrazy śmiercionośnej burzy. Ostrze Shivy znów zalśniło, a nad głową licza pojawił się dym. W tej samej chwili Arvani wypuścił strzałę, która trafiła kobietę, przerywając jej czar. Opadła na kolana, próbując zatamować krew płynącą z rany. Tymczasem palladynka walczyła już z nieumarłym, który raz po raz bił na oślep trzymaną w kościstej dłoni laską. Na jej ciele widać już było wiele ran, jednak ona żadnym gestem nie prosiła nikogo o pomoc. Takie było przykazanie jej Matki, maksyma jej Zakonu: walczyć, samotnie, walczyć o odkupienie, walczyć o wyzwolenie od życia i godną śmierć. Kapłanka znała te słowa, wyryte na nadprożu świątyni mrocznych elfów w ich rodzinnym mieście, ukrytym w głębi skał, pośród których schroniła się w pradziejach zhańbiona przez własnego Ojca, Gran Kaina, Shillien. Shillien, Matka swych dzieci, Matka wszystkich Smoków. Dziewczyna jednak obiecała kiedyś, że półki sama żyje, nie pozwoli swej towarzyszce umrzeć. Przymknęła oczy, pogrążyła się w modlitwie, uniosła dłonie, jej laska rozbłysła chłodnym, jasnozielonym światłem, Shive spowiła ogromna ilość spadających złotych drobinek, przywracając jej siły i gojąc jej rany. Spojrzenia kobiet spotkały się, przelotny uśmiech i znów palladynka pogrążyła się w ogniu walki, zasypując przeciwnika jeszcze potężniejszym gradem ciosów.
Wtem, jakby z podziemi wyrosło przed nimi jeszcze dwóch potwornych nożowników wściekłym rykiem rzucili się na drużynę. Palladynka krzyknęła, a jej miecz rozbłyskał co chwilę krwawym blaskiem, potwory rzuciły się na nią. Dłonie maga zaczęły wirować w powietrzu szybciej i szybciej, spowijając przeciwników raz po raz lodowatymi falami. Ryk potworów, szczęk mieczy, krzyki walczących i bryzgająca wokół posoka, śmierć dopiero rozpoczęła swe żniwa. Jej żniwiarze dopiero rozpoczęli swą grę…
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 19:01, 18 Maj 2009    Temat postu:

Dawno nic tu nie wrzucałam, więc chyba czas to zmienić ^^ Łapcie Wink


Monstra pędziły na nich w morderczym szale. Palladynka wbiegła pomiędzy nie tak, by odwrócić ich uwagę od pozostałych. W tym samym momencie tancerz znalazł się tuż obok niej, zasypując potwory gradem ciosów swych śmiercionośnych ostrzy, w krwawym balecie, ku chwale swej Bogini. Łucznik również nie próżnował, wypuszczając kolejne strzały, które błyskawicznie, z zadziwiającą celnością trafiały w miejsce swego przeznaczenia. Nożownik przemykający pomiędzy bestiami niezauważony wymierzał swe ciosy w najwrażliwsze miejsca przerażających cielsk. Po chwili z przeciwników nie zostało nic, poza kupą mięsa rozrzuconą po posadzce sali i rzeką posoki płynącą wolnym strumykiem pomiędzy kamieniami.
- Tędy!- Gotterdammung stanął przy wejściu w niewielkiego tunelu – Pospieszcie się, zanim przybędą kolejni!
Zdyszane głosy przytaknęły pomrukiem i cała grupa po chwili zniknęła w przejściu. Po dobrych kilkunastu metrach szybkiego marszu, elfi mag zatrzymał się i zarządził krótki odpoczynek. Postaci wsparły się o ściany oddychając ciężko. Błyszczące białka oczu błyskały w półmroku rozglądając się czujnie wokół, zbryzgane posoką twarze wyglądały w tym niewielkim świetle bardziej jak eteryczne oblicza zjaw pokonanych niż zwycięscy. Kapłanka usłyszała za plecami jęknięcie. Odwróciła się powoli, by przypadkiem nie zwabić tego, co ich zapewne szukało. Jej wzrok padł na, stojąca kilka kroków za nią, Shivę. Czoło wojowniczki zdobiły błyszczące krople perlistego potu, gdy tylko usłyszała ruch przed sobą uniosła spojrzenie. Po chwili jednak skuliła się, marszcząc czoło. Dziewczyna przyjrzała się jej dokładniej i poczuła, jak powoli drętwieje Pomiędzy palcami szczuplej dłoni mrocznej elfki dojrzała ciemna plamę, która z każdą chwila stawała się odrobinę większa. Palladynka skuliła się jeszcze bardziej, przysiadając prawie na posadzce. O, nie! Służka Eihnasad przyłożyła, pomimo bezgłośnego sprzeciwu elfki, dłoń do jej boku. Zaczęła się modlić, jednak jej moc była już na wyczerpaniu.
- Przestań! – córa Shillien cichym, lecz zdecydowanym głosem przerwała jej modlitwę – Dam sobie radę! – odsunęła od siebie kapłankę i podnosząc się. Stojący bliżej spojrzeli na nie pytająco.
- Nie potrzebuje pomocy! - warknęła - Musimy się stąd szybko wynieść – oddychała ciężko – Tamte bestie nie zrezygnują z pościgu!
Bardzo powoli zaczęli przesuwać się w głąb korytarza, starając się wydawać jak najmniej zbędnych dźwięków, wiedzieli jak bardzo wyczulone są zmysły drapieżników, sami nimi byli. Raz po raz białka oczu elfów błyskały w mroku korytarza, a ich długie uszy wyłapywały każdy, nawet najdrobniejszy szmer. Kapłanka starała się trzymać jak najbliżej palladynka, choć wiedziała, że jej towarzyszka nie pozwoli, by marnowała siły lecząc ją. Ona jednak jak zwykle nie zważała na to, obiecała przecież, iż póki sama żyje, nie pozwoli jej umrzeć. Tę przysięgę złożyła na własną krew…
Gotterdammung szedł pierwszy, oddalony kilkanaście kroków od pozostałych nasłuchiwał dźwięków przed nimi. Kilkanaście raczej próbował, gdyż do jego uszu nie dobiegało nic poza cichym szmerem powietrza z jego własnych płuc. Nagle jakby znikąd wyrósł obok niego mężczyzna, który tak bardzo sprzeciwiał się obecności kapłanki.
- Znalazłeś coś? – mag spojrzał na postać u swego boku.
- Na końcu korytarza widziałem salę – nożownik uśmiechnął się pod nosem – W środku jest cel naszej wizyty w tej trupiarni.
- Ktoś cię widział? – spojrzenia ich chłodnych oczu spotkały się na sekundę.
- Chyba żartujesz – wycedził - Dobrze wiesz, że znam swój fach – poprawił w dłoni swą, niehonorową wedle wielu, broń. Jednak leśny elf bardzo cenił sobie umiejętności mężczyzny, pomimo opinii jego, jaką darzona była jego profesja. Opinii cmentarnych hien, trudniących się jedynie zdobywaniem skarbów dla swych pracodawców, zabójstwami na zlecenie i innymi niechlubnymi czynami. Mag wiedział, że nie każdy członek tej mrocznej gildii był kimś tak wypaczonym, jak powszechna opinia o niej, często wręcz zupełnie przeciwnie.
Korytarz rozszerzył się nieco ukazując drzwi naprzeciwko, potem droga skręcała dalej. Bishopka dojrzała wygaszoną dawno temu pochodnię w uchwycie na ścianie, sięgnęła więc po nią i zapaliła przyzywając niewielki płomyk, taki sam jak ten, którym wcześniej oświetlała im drogę. Gotterdammung zatrzymał się kilka kroków przed podwójnymi skrzydłami starej, drewnianej bramy. Gdy tylko reszta zbliżyła się do niego, gestem wstrzymał ich przed dalszym marszem.
- Gdy tam wejdziemy nie róbcie nic, bez mojego wyraźnego polecenia – nakazał patrząc każdemu głęboko w oczy – Nie ważne co się wydarzy, nie ważne co sobie pomyślicie, nie wolno wam zrobić niczego, póki nie powiem, że macie to zrobić! – odpowiedziała mu cisza, gdy nagle mroczny tancerz ukląkł przed nim skłaniając głowę. Po chwili to samo zrobiła Shiva, kuląc się z bólu świeżej rany, która lada chwila mogła się znów otworzyć. Kapłanka również poszła w ślady elfów. Arvani, Lov, nawet nieznany dziewczynie mężczyzna, wszyscy zgodnie oddali swe życia w ręce swego przywódcy. Każdy położył prawą pięść na sercu i wbił wzrok w ziemię. Wojownicy i kapłanki, słudzy Eihnasad, wyznawcy Sayhy, czy dzieci Shillien złożyli swe istnienia w dłonie Przeznaczenia…
Powrót do góry
lesio
Krzyżowiec


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:07, 19 Maj 2009    Temat postu:

Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Arane Riders Strona Główna -> Archiwum / Archiwum Lineage 2 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin